TS Mitech

Niektórzy uważają, że piłka jest kwestią życia i śmierci.
Zapewniam, że jest czymś znacznie, znacznie ważniejszym.

Bill Shankly

Aktualności

DZIEŃ Z REPREZENTANTKĄ: Jak blondynka została "Murzynem"?

DZIEŃ Z REPREZENTANTKĄ: Jak blondynka została "Murzynem"?

30 / 03 / 2015Autor: TS MitechPrzeczytało osób: 2719

W dniu dzisiejszym prezentujemy Karolinę Koch, która w chwili obecnej jest reprezentantką Naszego Klubu, mimo że w dniu powstawania cyklu jeszcze nią nie była. Dzień z reprezentantką Polski – to cykl Łączy Nas Piłka, w którym staramy się przedstawić Wam w nietypowy sposób zawodniczki reprezentacji Polski. Nie dość, że dobrze grają w piłkę i są pięknymi kobietami, to mają jeszcze dużo innych pasji, o których na pewno nie wiecie. Czas na – Karolinę Koch. Zapraszamy!
Miłością do piłki zaraził ją wujek, były reprezentant Polski, Grzegorz Kapica. Prawdopodobnie jedyna Ślązaczka, która kibicuje Górnikowi Zabrze i… Ruchowi Chorzów! Od pierwszej klasy podstawówki wie, że będzie trenerką. A jak już skończy karierę piłkarską, to… założy hodowlę nowofundlandów. Poznajcie Karolinę Koch!


Śladami słynnego wujka

– Od dziecka byłam skazana na sport. Tata zapaśnik, mama gimnastyczka, jak mogłabym nie uprawiać sportu? – nie ma złudzeń Karolina Koch, która w swoim życiu uprawiała już niemal każdą dyscyplinę. Najbardziej wciągnęła ją piłka.

Wszystko zaczęło się w połowie lat 90. na Wirku w Rudzie Śląskiej. Kilkuletnia wówczas Karolina całe dnie spędzała grając w piłkę z kolegami, młodymi piłkarzami Wawelu Wirek. A były to czasy, gdy spotkać biegającą za piłką dziewczynkę, było naprawdę trudno.

Karolina nic sobie z tego nie robiła, że wielu dziwiło się jej pasji. W weekendy babcia zabierała ją na mecze męskiego Grunwaldu Ruda Śląska, gdzie trenerem był wówczas Grzegorz Kapica, były reprezentant Polski i legenda Ruchu Chorzów, a prywatnie wujek Karoliny. – To dzięki niemu wszystko się zaczęło – przyznaje dziś reprezentantka Polski. – Pewnego dnia wujek zadzwonił, że w Grunwaldzie zakładają drużynę kobiet, no i tak zostałam prawdziwą piłkarką – dodaje.

Jest ich dwóch – Górnik i Ruch

Na Śląsku, gdzie mocnych klubów piłkarskich nigdy nie brakowało, każdy musiał komuś kibicować. – Moja dzielnica Wirek była cała za Górnikiem Zabrze – przyznaje Karolina, która jednak choć zawsze całym sercem była za drużyną z Zabrza, po cichu trzymała też kciuki za… jednego z największych lokalnych rywali Górnika, czyli Ruch Chorzów. – To wszystko za sprawą wujka, który spędził w Chorzowie jako piłkarz wiele wspaniałych lat, a w pewnym okresie był trenerem drugiej drużyny – stara się wyjaśnić niecodzienną sytuację "Murzyn".

Dylemat pozostał do dzisiaj. – Mój chłopak jest trenerem drużyn młodzieżowych Ruchu. A ja? Ja marzę, by zostać trenerem… Górnika Zabrze – uśmiecha się Karolina, która nie ma wątpliwości, że szkoleniowcem kiedyś będzie. –  Wiem to od pierwszej klasy podstawówki. Może to dziwne, ale gdy pytano mnie kim chcę zostać w przyszłości, już wtedy odpowiadałam, że trenerem – nie kryje dumy pomocniczka. Swoją karierę trenerską szykuje mozolnie, krok po kroku. – Kończę studia magisterskie na katowickim AWF-ie, a w weekendy dokształcam się z zakresu przygotowania motorycznego na studiach podyplomowych – wyjaśnia. Na więcej na razie nie pozwala czas. Karolina Koch zamierza jeszcze trochę sama pograć.

Jak do blondynki mówić Murzyn?

W środowisku piłkarskim nikt nie zwraca się do niej Karolina. Od zawsze znana jest jako… Murzyn. A wszystko dlatego, że na jeden z treningów w Jastrzębiu Ruda Śląska przyszła w koszulce robiącego wówczas furorę w reprezentacji Polski Emmanuela Olisadebe. – Pamiętam, że było niesamowite błoto. Kiedy po zajęciach dziewczyny zobaczyły mnie taką ubrudzoną w tej koszulce to stwierdziły: „Mamy w drużynie prawdziwego "Murzyna”. I tak zostało – wspomina Karolina.

Nie każdemu wołanie "Murzyn" do Karoliny przychodziło łatwo. – Niektórzy trenerzy zachodzili w głowę: jak do blondynki można mówić Murzyn?! – śmieje się Karolina, choć do śmiechu jest już jej coraz mniej. – Mam 25 lat, a czasami na ulicy ktoś za mną woła: „ej, Murzyn”. Musi to wyglądać zabawnie – dodaje.

Zidane i nowofundlandy

Olisadebe nie był jednak idolem Karoliny. Nosiła jego koszulkę z uwagi na ulubiony numer 10. – A zapatrzona byłam w innego piłkarza z „dychą” na plecach, Zinedine Zidane’a. To był mój bóg – przyznaje "Murzyn".

Jak już odwiesi buty na kołku, to założy… hodowlę nowofundlandów. — Wprost kocham te psy, a nie mogę mieć nawet jednego, bo codziennie treningi nie pozwalają na wystarczającą opiekę – żałuje Karolina.

Hanna Urbaniak

SYLWETKA "MURZYNA"

ur. 26.09.1989, Ruda Śląska

znak zodiaku: waga

kolor oczu: niebieskie

stan cywilny: panna (jeszcze - przyp. Karolina)

nr na koszulce: 6

pozycja: środkowa pomocniczka

klub: 1.FC Katowice

poprzednio: Czarni Sosnowiec, Gol Częstochowa, Jastrząb Ruda Śląska, Grunwald Ruda Śląska

Źródło: ŁączyNasPiłka

Foto: ŁączyNasPiłka

Komentarzy: 0